wtorek, 15 września 2015

Kuchnia nareszcie

Follow my blog with Bloglovin




Aleks ma taką przypadłość, że jak trzeba się wyspać z niedzieli na poniedziałek to jemu jakoś z tym snem nie po drodze. A, że to moja kolej, aby wstać to o 3:15 poszłam go utulić i potrzymać za rączkę, wiercił się niemiłosiernie, w końcu padło mama mlieko, poszłam, pił chyba z pół godziny, po łyczku. Potem co już myślałam, że śpi to właśnie się budził... w końcu po 1,5 godziny dałam za wygraną i poszliśmy spać do sypialni, 15 minut później przydreptała Misia... miałam więc trochę czasu na ułożenie sobie w głowie o czym bym chciała dzisiaj napisać :))))

A szczęśliwa jestem, bo nareszcie wykończyłam sobie kuchnię, postawiłam tą mała kropeczkę nad i. Już miałam całą wizję jak ma wyglądać i  ciągle nie było czasu, i wreszcie pomiędzy rolowaniem transferów i lakierowaniem wskoczyłam na krzesło i wykończyłam ten nieszczęsny okap .... no oczywiście decu... no bo przecież jak :) Deskę zrobił mój niezastąpiony mąż i jest :) mi się podoba... tak miało być.

Bo kuchnia to ważne miejsce w każdym domu chyba. W kuchni są najlepsze pogaduchy i imprezy. Pamiętam, jak w naszej małej kuchni wspólnie przygotowywaliśmy święta. Ja z Mamą przy garach, Mały plączący się pomiędzy nogami, no i te zapachy, ale głównie pamiętam niekończące się rozmowy o wszystkim. Bardzo niewygodny mieliśmy wtedy narożnik do siedzenia, ale nikt się nie skarżył :) Spać szłyśmy późno w nocy, powłócząc nogami...

Imprezy te najlepsze też zawsze przenoszą się do kuchni... a im mniejsza tym więcej ludzi się tam zmieści. Mieliśmy nasz dom może już z dwa lata i wymarzyło mi się, aby coroczną wigilię klasową zorganizować w moim domku. Tak, tak wigilię klasową. Mam to szczęście, że z moją klasą z liceum spotykamy się co roku, od kiedy skończyliśmy szkołę, właśnie na Wigilię. Jak jeszcze byliśmy na studiach to wynajmowaliśmy kawiarenki, a teraz każdy gdzieś tam lokum swoje ma więc idziemy całą bandą na spotkanie obowiązkowe przed świętami. Co roku gdzie indziej. No i tego roku miało być u mnie..... wszystko przygotowane, miejsce dla dzieci (bo przychodzimy całymi rodzinami), pełno krzeseł, nowy stół (kupiony specjalnie na tę okazję) no i gdzie skończyła się impreza??? W kuchni oczywiście, wszyscy stali, rozmawiali, było fantastycznie.....

więc ta kuchnia ważna jest.... moja jest w przestrzeni otwartej połączona z jadalnią i salonem, więc jak już uda mi się coś gotować to zapachy roznoszą się wszędzie :)

A te aniołki to jedne z pierwszych moich prac w decoupage, na nich trochę się uczyłam... cały czas je mam :)



I parę jeszcze doniczek, które też kiedyś popełniłam








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz