piątek, 11 września 2015

Inna jesień

Follow my blog with Bloglovin



 Ja to typowa wiosenna kobita jestem. Jak zima się kończy i tak jest 24 stopnie plus słońce i delikatny wiatr to najlepiej mi funkcjonować. I co roku pod koniec sierpnia, gdy dni już coraz krótsze to mi tak bardzo żal, że to już kolejne lato za nami... i zawsze ta jesień mnie dobijała... że to już zimno, ciemno, deszczowo i takie tam... więc w tym roku mam silne postanowienie poprawy.

Natchnięta przez jedną z tych co lubią jesień poszukałam i spisałam wszystkie plusy nadchodzących dni, zapominając jednocześnie zupełnie świadomie o minusach :)

W tym roku zamierzam celebrować jesień.

Te długie wieczory to doskonały moment na zabawę z dzieciakami, nie będziemy musieli biec na ogród, podlewać, pielić, kosić. Usiądziemy sobie wygodnie przed kominkiem i będziemy grać, rysować, czytać... o tak, bez pośpiechu.... Nie będzie trzeba tłumaczyć dzieciom, że pomimo iż jest jasno to pora do spania. Coś tam dobrego się zrobi na podwieczorek/kolacyjkę...

Kominek .... hmmm koniecznie z trzaskającym ogniem, co wieczór (zaoszczędzimy na ekogroszku ;)) Już widzę ten klimacik, te cienie grające na ścianach, to zainteresowanie psów - co tam się dzieje.... I ten dźwięk deszczu uderzającego o szybę... o już widzę siebie wieczorami w pracowni... cicha muzyka... ja i kleje, farby, pędzle i papiery... chyba same romantyczności tą jesienią powstaną :) nie liczcie proszę na new art....

Oooo i gorąca czekolada... i grzaniec (na grzańca na bank wprosi się Mama). Przyjdzie, pogadamy, pośmiejemy się, poplanujemy co w hodowli na wiosnę zrobimy... A w niedzielę będzie czas na pyszne ciasto, znając życie to przy moim okrągłym stole zasiądą wszyscy, za oknem będzie wiać i padać i będzie paskudnie, a my w ciepełku będziemy się gościć... o tak.

I obowiązkowo świeczuszki dające to ciepłe światło w domu. Moja latarenka w kuchni też zapłonie.

I znowu będzie można założyć zielone kalosze w stokrotki, żeby dojść do bramy rano i ją sobie otworzyć (w botkach w tym błocie bym przecież ugrzęzła) :) I czapka fajna się przyda...

I 1 listopada po drodze będzie... a ja uwielbiam to święto....

A potem to już inna czasoprzestrzeń bo przecież będziemy już żyć Bożym Narodzeniem....

Dam radę i coś czuję, że będzie wyjątkowo miło.

A no to jak już o świecach była mowa to takie świeczniki kiedyś powstały już w Pracowni :)
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz