środa, 27 stycznia 2016

Zwykłość





Psy ubłocone, ja ubłocona, błoto wszędzie. W sumie nawet nie jest zimno, tylko ta biała mgła tworzy taką trochę filmową atmosferę. I brodzę tak po nocy, we mgle i błocie i normalnie klnęłabym, jak szewc, że mi przyszło w taką pogodę spacerować z psami. A to jeszcze nie koniec, bo jak wrócimy do domu tacy umorusani to kolejne pół godziny będę myć te łapy i wycierać futro do sucha. I umęczę się okropnie.

Ale dzisiaj jakoś nie mogę zmusić się do narzekania. Dobrze i przyjemnie mi na tym spacerze. Te choinki takie już ogromne, że w ogóle pól naokoło nie widać. A pamiętam jak je sadziliśmy w deszczu na jesień te parenaścia lat temu, to były takie małe, no może z metr dwadzieścia..... A teraz zasłaniają wszystko, odgradzają od świata, od wiatru, dają cień a zimą cudowne widoki jak spadnie na nie śnieg.

I krążę wokół domu, zaglądam do okien, a tam tak ciepło, przytulnie, bezpiecznie. Jak zwykle rozrzucone zabawki na środku salonu, w kuchni okruszki chleba na blacie i rozsypany cukier. Na kanapie pobojowisko.

I nigdy nawet nie myślałam, że taka zwykłość, niby szarość, codzienność będą napawać mnie tak wielkim optymizmem i będą moją siłą.

Bo ciągle doszukujemy się w naszym życiu większych pasji, inspiracji, przeżyć.... matko jedyna, podróży, spotkań z cudownymi ludźmi... wszystko musi być niewiarygodne, zaskakujące, boskie, niepowtarzalne, energetycznie, aż w słowniku brakuje już pomysłów na określenie fantastyczności naszego życia. I jak tak "przyjaciele" opowiadają, jak przewspaniałe jest ich życie, jak z niego biorą całymi garściami to można faktycznie popaść w depresję i schować się do mysiej dziury. I zapomnieć można o tym co sprawia że mamy szczęście w sobie.

A te pasje i przeżycia przecież są kreowane przez nas samych. Jeśli kogoś zachwyca wspinaczka wysokogórska i łamanie własnych barier a Ty lubisz usiąść w hamaku z książką w ręku i podjadać czereśnie podczas czytania to dlaczego któraś z tych czynności ma być mniej lub bardziej fantastyczna?  Jeden lubi romantyczne spacery, drugi szybką jazdę motocyklem. Jeden spełnia się przy dzieciach, drugi musi wyjść z domu do ludzi, do pracy. Jeden uwielbia filmy 3D w kinie, drugi lubi skimać się przed telewizorem w dresie na własnej kanapie.

Ale aby pełnymi garściami czerpać z własnego życia bez poklasku innych osób to nie jest takie proste. No bo co tu opowiadać innym? Jak Ci minął weekend? Bo nam niewiarygodnie! I co powiesz, że piekłaś z dziećmi muffinki, a potem cały dzień bawiłaś się klockami, a jedyną ekstrawagancją był spacer z psem? No głupio tak jakoś prawda? No nie głupio, właśnie nie, to Twoje życie, Twoja radość, twoje spełnienie. Trudno byś szczerą sama ze sobą, ale warto.

Na zdjęciach najnowszy wzór kuferka dla małej Aurelki :)


Follow my blog with Bloglovin

środa, 20 stycznia 2016

Dumna











I wreszcie muszę to napisać sobie przede wszystkim. Tak jestem dumna:

  • ze wszystkich bliskich mi osób
  • z codziennej ciężkiej pracy, jaką wkładam w to, aby być szczęśliwą i spełniać marzenia swoje i bliskich
  • z domu, jaki tworzę
  • z tego, jak wychowuję moje dzieci
  • z mojej niezwykłej pasji, którą przekształciłam w pomysł na siebie, na firmę temi oto własnemi ręcami
  • z tego że nie rezygnuję, nie poddaję się
  • bo o moje dzieci walczę, jak dzika lwica
  • bo mam odwagę żyć tak, jak tego chcę ja, a nie inni
  • bo zawsze chciałam mieć psy i mam hodowlę
  • bo mam spokój w sercu i chaos w głowie
  • bo ogarniam tak wiele, że sama siebie zadziwiam
  • bo moja szklanka jest pełna
  • że nauczyłam się cieszyć każdym dniem, nie narzekać, nie rozpamiętywać
  • bo odważyłam się pisać bloga i wiem że moje myśli nie ulecą,  że kiedyś przeczytają je moje dzieci i będą mieć gotowe drogowskazy
  • bo potrafię czasem odpuścić dla osobistego zdrowia psychicznego
  • bo moje rękodzieło podoba się innym
  • bo nie przejmuję się tym, czy na podjeździe stoi najnowszy samochód
  • bo mam odwagę być sobą zawsze
  • bo potrafię się z siebie śmiać
  • bo niczego w życiu nie żałuję
  • bo mam ciągle w sobie tą pokorę, która pozwala mi doceniać szczęście i zdrowie
A Ty z czego jesteś dumna? Czy doceniasz siebie? Własny codzienny wysiłek? Uważasz, że to nic takiego, to co robisz? Na pewno? Za mało doceniamy siebie, za mało siebie chwalimy, niby takie zabiegane, zapracowane, wiecznie coś. Do której z Was nie zadzwonić to czasu nie ma, bo ciągle coś. 
A bo praca, ciągle nowe projekty, zebrania, wyjazdy. Cenią Cię, jesteś ważna, dobrze coś robisz, jesteś lubiana, potrzebna, czerpiesz z tego satysfakcję? A dumna jesteś z tego? 

A bo dom i dzieci. Tego zawieźć na piłkę, tą na balet. Zrobić zakupy, posprzątać, ogarnąć lekcje domowe, wyprowadzić psa... ugotować obiad na jutro. I ogarniasz jakoś co? Wszystko dopilnowane, zorganizowane. I nawet jak czasem masz opóźnienia to przecież uśmiech na ich twarzach jest bezcenny. Duma Cię rozpiera? Doceniasz jak wspaniale zorganizowany dom tworzysz?

I bez kokieterii, bez zakłamania, bez fałszu przyznaj sama przed sobą z czego jesteś dumna. Nazwij to, wypowiedz głośno...
Już?
Czujesz tą siłę i radość?
Ja tak :)

I hurtowo dzisiaj krzesełkami Was zaleję :)  Żeby nie było, że próżnuję. A tyle się ostatnio przewinęło przez Pracownię i pojechało w świat.....

Follow my blog with Bloglovin

piątek, 15 stycznia 2016

:)









Wywołana niejako do tablicy przez zacne grono zaczęłam intensywnie myśleć nad tym, jak to jest że mi się udaje nie zamartwiać na zapas, przeważnie widzieć wszystko na pozytywnie, nawet w sytuacjach kryzysowych pisać na końcu maila uśmieszek i ten uśmieszek mieć zawsze z tyłu głowy. Jak mieć go w sobie cały czas? Jak się na niego natykać codziennie rano w łazience?

I myślę o tym intensywnie przez ten cały czas. Jak to się u mnie dzieje?

Bo to jest taka codzienna praca nad tym, aby uśmieszek był.

Nie jestem z tytanu. Mam chwile słabości, bezsilności i rozpaczy. Padam na twarz. Nie ogarniam. Zawodzę się na ludziach.

Jednak pomimo tej całej karuzeli trzymam pion. W sumie faktycznie tak jest.....

Czy dusisz wszystko w sobie? Wkurzasz się na dzieci, męża, przyjaciółkę, ale nikomu nic nie powiesz, oczekujesz że zmienią się sami, że się domyślą. Albo inaczej, masz problem, ale nikomu nic nie mówisz, analizujesz go sama, obmyślasz, gryziesz się, szukasz rozwiązań na własną rękę. Na zewnątrz uśmiech przez łzy, a wewnątrz już tylko łzy?
A powiedz im wreszcie. Że bałagan robią podczas, gdy ty gryziesz podłogę, aby żyć w cywilizowanych warunkach i prosisz o szacunek skoro tak cię kochają. Że masz kłopoty w pracy i potrzebujesz przegadania tematu. Że chciałabyś musieć czasem ładnie się ubrać i wyjść na randkę. Że potrzebujesz shopingu i babskiego wieczoru i wina. Że nie wiesz jak zorganizować przyszły tydzień bo wypadło parę niespodziewajek, które zburzyły wasz plan działań i trzeba coś razem ustalić.
Po prostu mów czego oczekujesz. Nie milcz. To frustruje i daje ci poczucie, że jesteś sama i na nikogo nie możesz liczyć. A przecież tak wiele osób wokół ciebie, które Ci pomogą.... dostrzeż ich. Daj sobie pomóc.

A z tytanu jesteś prawda? Wszystko zrobisz sama. Zakupy. Gotowanie. Sprzątanie. Dzieci ogarniesz. Obiad i męża też. I jesteś niezawodna, najlepsza, niezastąpiona. Na pewno tak jest. Ale czy czasem nie chciałabyś, aby to ktoś inny zrobił parę rzeczy podczas, gdy ty pomalujesz spokojnie pazury zjechane na asfalcie podczas walki?
A ile razy powiedziałaś nie daję rady, przerasta mnie wszystko, pomóż mi bo padam. Ile razy poprosiłaś o pomoc? Tak zwyczajnie, normalnie, bez kłótni, wylewania żalów, że nikt Cię nie kocha i się o Ciebie nie troszczy?

A co robisz z porażkami? Nie żartuj, każda z nas czasem popełni błąd, coś zawali, czegoś nie ogarnie. Potrafisz przyznać się, że coś ci nie wyszło,a jak trzeba to przeprosić? Kiedy ostatni raz powiedziałaś kurczę przepraszam zawaliłam, zapomniałam, mój błąd. I powiedz to głośno nie tylko do siebie, do drugiego człowieka. Niech on usłyszy. Wyrzuć to z myśli i miej spokój. Nie duś w sobie, nie analizuj porażki, nie rozpamiętuj, nie trać na to energii. Tak po prostu.

A ludzie którzy doprowadzają cię do szału, ale tak naprawdę nie jesteś na nich skazana na co dzień, jak już się spotkanie raz na kiedy to od razu cię wszystko irytuje, przeżywasz to potem bez końca i analizujesz co mogłabyś powiedzieć żeby w pięty poszło. Ta osoba nie ma realnego wpływu na twoje życie prawda? To odpuść. Zostaw. Nie wchodź w polemikę. Nie rozmyślaj. Będziesz miec wolniejszy umysl. Serio.

A siadasz czasem? Przerywasz walkę i podziwiasz co już wygrałaś? Twoje życie. To co sobie codziennie tak misternie organizujesz. Deceniasz to? Że jesteś zdrowa. Że masz dach nad głową. Że masz co jesc. Że możesz kupić dzieciom ciepłe buty. Banał? No coś ty. Czy NAPRAWDĘ to doceniasz? Potrafisz jeszcze tym się cieszyć? Tak? To czerp z tego energię!



  Follow my blog with Bloglovin

wtorek, 12 stycznia 2016

Codzienna niecodzienność




Miałam opisać co nam się wspaniałego przytrafiło w weekend. No powiększyła nam się rodzinka o pięć przesłodkich szczeniaków. Nieprzespana cała nocka. Trochę nerwów. I są. I znowu czeka mnie masa roboty. Ale jakby mierzyć to tylko tą miarą to przecież nic nie miałoby sensu. Wszystkie trudy wynagradzają te małe brzdące. Misia już dobrze pamięta co to szczeniaki. Aleks ciut mniej. Ale oboje mieli jednakowo podekscytowane miny jak pierwszy raz głaskali kluseczki. Jak tylko wracają z przedszkola biegną do nich wołając od progu i jak tam szczeniaki? Ta ich delikatność i przejęcie są bardzo rozczulające.

A w pracowni robota wre. Działamy pełną parą. Krzesełka i kuferki przede wszystkim. Szaleństwo. Ciągle czasu za mało. Doba za krótka. Nadganiam kiedy się da, ale już coraz gorzej jest z możliwościami, więc stosy różnych cudów na kiju piętrzą się w każdym kącie. Pranie. Prasowanie. Sprzątanie. No klimatycznie u mnie na pewno jest. Niedawno całkiem odwiedziła mnie znajoma, niespodziewanie. Trochę mnie rumieniec dopadł bo jednak standardowy bałagan wymknął się spod kontroli.

Ale cóż. Kawa, pierniczki i gadu gadu i siedzimy i miło jest i nagle słyszę fajnie tu masz, tak miło... aż mnie zamurowało, gdzie u mnie? w tym bałaganie? chaosie?

Omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Na oparciach krzeseł jakieś bluzy, na kanapie pomarszczony pled, wszędzie jakieś klocki, kolorowanki, samochody, misie, lalki, 2 wózki, wywrotka i jeździk. W kuchni na blacie pełno przydasi, niekoniecznie skorelowanych z pomieszczeniem kuchennym. Na kominku też oprócz moich, dodatkowe ozdobniki w postaci śrubokręta, kombinerek i deski. W kącie tło fotograficzne. Na schodach poustawiane różności do zaniesiena na górę. Nie no fajne :) Bo moje, zrobione temi rękami, pielęgnowane.

No to kończę i lecę ogarniać coś. Aleks ostatnio bardzo długo nie może zasnąć. Więc, kiedy jest moja kolej na usypianie go mogę spokojnie skrobać posty.... da się rozpisać :)

Pozdrawiam Was ciepło.

Dzisiejszy post sponsorują szczenięta nie decu - wyjątkowo :)

Follow my blog with Bloglovin

środa, 6 stycznia 2016

Walcz
















I ciągle nam się wpaja, że warto marzyć, ba nawet trzeba. Leży sobie taki Dyzio i marzy o niebieskich migdałach. Im bardziej niebieskie tym lepiej. Leży i co..... i nic właśnie. Całe życie przeleży ten Dyzio a tych migdałów jak nie było tak nie ma.....

A przecież same marzenia to nic. Nic w naszym życiu nie zmienią. Nie przyjedzie książę na białym koniu, nie znajdę się nagle na wykopaliskach w Egipcie, nie schudnę 15 kg, nie zwiedzę połowy świata, nie zostanę dekoratorką wnętrz..... no nic absolutnie się samo nie wydarzy.

Dlaczego nie mówi się że o marzenia trzeba walczyć! Ciężko na nie pracować. Mieć plan, determinację, zacięcie i systematycznie przeć do przodu, aby to marzenie sobie spełnić. Bo czy coś Ci w życiu spadło z nieba? Co z tego że wymarzę sobie ekstra męża, jeśli nie będę codziennie dbać o związek to on padnie. Ile znasz par, które nie walczyły i się rozstały? Albo inaczej, walczyły ale za późno. A jak zapytasz każdą z tych osób czy marzyły o starości z tym człowiekiem to pewnie każda odpowie że tak.

A ile znasz osób, które marzą aby rzucić pracę w korpo i pracować w mniejszej firmie, mieć mniej pieniędzy, a więcej czasu dla rodziny.

Albo założyć własną firmę. Pewnie gro z tych osób na marzeniach pozostanie czekając biernie na rozwój wydarzeń i będzie się użalać nad sobą jak to im źle jest.

A ile osób w koło które chcą schudnąć. I powiesz idź, rusz się to od razu sto wymówek: bo kasy brak na karnet na siłownię, bo czasu nie ma.

A to trzeba krzyczeć. Głośno. O tym o czym marzymy. Wykrzyczeć sobie i całemu światu. I dumnie zacząć dążyć do tego aby to nam się spełniło. Decyzję trzeba podjąć w sercu a potem ciężko na to pracować.

I  nie oglądaj się za siebie. Nie wątp. To Twoje marzenie.

A spełnianie marzen tych których kochasz? Wszystko jest możliwe. Uwielbiam Mamę Małego Kajtusia - Motylka.... to jak ona walczy o Syna. Jak poruszyła niebo i ziemię. I taką determinację trzeba w sobie mieć.

A teraz wyrzuć z siebie Twoje marzenie. Wykrzycz je. Napisz czerwoną szminką na lutrze i działaj, haruj ciężko i spełni się, spełni na pewno.

Na zdjęciach moje spełnione marzenia ;)

  Follow my blog with Bloglovin

sobota, 2 stycznia 2016

Piękny rok to był







Piękny to był rok i chciałabym go pamiętać, jak najdłużej. Rozpoczęłam wiele nowych projektów, podjęłam się paru wyzwań. Tyle sukcesów. Tych dużych i tych malutkich. Takich tylko wewnątrz naszych małych dusz.
Sztuką, którą tak ciężko nam opanować jest umiejętność słuchania własnego serca. Wiele rzeczy wykonujemy dla kogoś, tak mało dla siebie. A przecież gdy my jesteśmy naprawdę szczęśliwi i spełnieni to możemy tym obdarować innych. Uczę się tego pilnie....

Mam tego niesamowitego farta, że znalazłam w życiu piękne pasje: dom, rodzinę, decu i psy. To pozwala mi na spełnianie się w każdej dziedzinie, na uzupełnieniu skrywanych pragnień i potrzeb.

Mam też to niesamowite szczęście, że na swojej drodze spotykam tylu ludzi, którzy mnie wspierają, podtrzymują na duchu i stawiają do pionu za warkoczyk, gdy się rozjeżdżam.

I to nie tylko najbliższa rodzina, która jest niezastąpiona. Dzięki moim pasjom mam wokół siebie gro naprawdę fajnych ludzi, którzy po prostu są.

Chciałam bardzo mocno podziekować za codzienne wsparcie, kontakt, telefony, smsy, maile, pogaduchy na fb, lajki, komentarze, statystyki odwiedzin bloga (pomimo że młody on). Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ogromem ciepłych słów, które od Was płyną. Tyle zrozumienia, pozytywnej energii. Jak miło wiedzieć, że są wokół mnie ludzie którzy SĄ, tak po prostu. Nie szukają specjalnie czasu dla mnie w swoim grafiku, nie muszę uciążliwie im o sobie przypominać. Interesują się tym co u mnie, ale tak naprawdę. Akceptują moje pasje bez dziwnych pytań "ale dlaczego właściwie to robisz?". Zamiast tego słyszę "ale super, że to masz i to robisz". I dziękuję tym "starym przyjaciołom", którzy piszą: fajnie się Ciebie czyta i ogląda Twoje decupki, nie mogę się doczekać nowych wpisów :)

Kurczę ciepło się na serduchu robi.

Bloga założyłam, aby pisać o rzeczach przyjemnych, aby uczyć się zawsze widzieć szklankę do połowy pełną, tudzież kupić mniejsze szklanki. Aby nie smęcić i nie rozpamiętywać złego. I myślę, że spełnia on swoje funkcje :) Pomimo, że czasem padam na twarz z bezsilności, zmęczenia czy żalu to siadam i przestawiam się na pozytywne myśli i piszę, piszę aby to one ujrzały światło dzienne i zapełniły każdy zakątek mojego serducha. I niesamowicie mi miło, jak słyszę od Was, że to daje siłę również Wam, że trochę pomaga, krzepi, czasem wzrusza.... oj miło.

Czasem tylko żal, że nie wszyscy na których mi zależy odwzajemniają moje zaangażowanie. Ale uczę się dawać wolność z bardziej lekkim sercem. Akceptować i te wybory, przyzwyczaić się do nich, nie czuć goryczy. Skupiać się na tych pozytywnych osobach, które dają mi siłę. Na Was Kochani!!!! Dziękuję pięknie i proszę o jeszcze :))))))

A nowy rok niech nie będzie lepszy, bo nie wiem co mogłoby być jeszcze lepsze. Niech nic się nie zmienia i zdrowia sobie życzę. Jak będziemy zdrowi to my wszystko ogarniemy :)))

Na zdjęciach hurtowo jeszcze parę zamówień, które pojechały pod świąteczne choinki. Mam nadzieję, że przyjemności trochę sprawiły :)




Follow my blog with Bloglovin