poniedziałek, 28 marca 2016

Zimna krew

Uwielbiam ten czas kiedy już tak bardzo zmęczeni zimą czekamy na wiosnę i pomimo że jej jeszcze nie ma już czuć jej nadchodzący oddech. Już nowalijki na ryneczku. Już żurawie przyleciały. Już podmuch porannego wiatru na twarzy jakby inny, cieplejszy. I czekam na młode ziemniaczki. I nareszcie jakiś spkojniejszy, ciepły weekend aby z ogrodu wypędzić zimowy chaos. Luty i marzec bardzo intensywnie mnie dopadły. Każda sobota i niedziela nie pozwalały się nudzić. Ale teraz mam zamiar ciut oddechu złapać. Wielkanoc przyszła tak szybko, że gdyby nie klienci którzy składali zamówienia z datą dostawy przed świętami, całkiem możliwe że bym przegapiła.

Ale ja dzisiaj chciałam o tym jaka to siła matki jest nieodgadniona. Od 3 miesięcy zasypiam gdzie się da. Padam na twarz i zbieram siły dla trzeciej gwiazdy mojej. Dzisiaj też już ostatkiem sił lakieruję kuferek, który jutro ma wyjechać, gdy nagle Aleks budzi się z płaczem, po dobrych paru minutach udaje mi się dociec że boli go ucho. Sen poszedł w niepamięć, siła wstąpiła niespodziewana do walki o uśmieżenie bólu. Właśnie zasypia w moich objęciach spokojny. A ja zastanawiam się jak wiele potrafię dla nich znieść. Jak wiele we mnie zimnej krwi płynie do szybkiego działania w takich sytuacjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz