poniedziałek, 21 marca 2016

Gorszy dzień

A często słyszę pytania jak to ze mną jest że ciągle łażę uśmiechnięta, że na luzie, na spokojnie, bez stresu. A no nie zawsze tak kolorowo jest przecież a ja z krwi i kości jak każdy z Was jestem. I gorsze dni też mam. Szczególnie teraz gdy wciąż zmęczona jestem pomimo że pierwszy trymestr minął i teoretycznie energię mieć powinnam.
A tu full rzeczy do ogarnięcia. W pracy tej mojej zawodowej pełne ręce roboty. Parę projektów na raz. Głupie błędy siłą rzeczy się wkradają. Zła na siebie o to jestem ale cóż zrobię jak po fakcie wychodzi babol.

W Pracowni terminy też nie rozpieszczają, a już o godzinę krócej siedzę bo śpiąca żem niemiłosiernie. I znowu nie miałam mocy zrobić zdjęcia nowych kuferków. Pojechały w Polskę i nawet ich pokazać nie mogę. No chyba że dostanę fotki od klientek... ale post bez zdjęć będzie.
Zeszły tydzień w ogóle mnie wycięła z życia ektremalna migrena, której ani Apap ani Amol nie były w stanie pokonać. A nic silniejszego nie mogę.

Tylko na polu obowiązków domowych trwać dzielnie muszę. Jak przysnę to mnie obudzą że czas na kąpiel. Że jabłuszko albo kiwi chcą. Że jeden drugiemu zabawkę podebrał. No nie da się kimać spokojnie. Nie da.

Ale czy to ważne w ogólnym rozrachunku? Czy chcę się na tym skupiać? No przecież bym mogła....

Ale wstaje codziennie nowy dzień. Jak się budzę to wreszcie słońce już na choryzoncie. Żurawie wydzierają się,a tego dzwięku z niczym pomylić się nie da. Nasz dom znowu małe paskudy przerabiają na domek lęgowy i dyskutują przy tym niemiłosiernie.
I wychodzę codziennie witać ten dzień i dziękuję, że mamy wszyscy siebie tak blisko, że jesteśmy zdrowi a nasze wizyty w szpitalu z dziećmi to tylko na czas porodów. Że te nasze problemy to nie problemy.  I biorę na klatę kolejny dzień i nie patrzę za siebie.

Bo te kłopociki to stan naszego umysłu, czy będziemy rozdmuchiwać je do ogromnej rangi czy porzucimy nie pozwalając im odebrać nam energii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz