wtorek, 10 listopada 2015

Refleksje





Miło spotkać się po latach z osobą, z którą kiedyś się przyjaźniło. Te parę lat w ogóle nas nie zmieniło. Przybyło trochę doświadczeń, ustanowiły się nowe priorytety, ale człowiek pozostał ten sam. I miło wiedzieć, że ktoś chce posłuchać co u Ciebie, a nie tylko zadaje to pytanie pro forma. Żeby zagaić rozmowę, ale nie chce się tak na prawdę dowiedzieć co słychać. Co się zmieniło? Co się wydarzyło? Jak mi się żyje?

Niby mamy tylu przyjaciół i znajomych, z pracy, ze szkoły, z klubu fitness, z przedszkola dzieciaków..... ale czy oni wszyscy SŁYSZĄ co tam u nas? Czy my słuchamy tego co inni do nas mówią?

Mijamy się codziennie. Robiąc kawę w firmowej kuchni, odbierając dzieci z przedszkola, spotykając się z koleżankami. Pada magiczne pytanie I co tam u Ciebie? a potem brak chęci wysłuchania prawdy. Każdy w odpowiedzi chce usłyszeć Spoko, wszystko ok i lecieć dalej przez swój dzień i swoje problemy.

Ale ja nie chciałam tak pesymistycznie. Bo chciałam o tych popołudniach co teraz nastały. O tym, że jak tak szybko robi się ciemno, to jakoś tak magicznie ostatnio się dzieje. Cudowny czas. Nic mnie wreszcie nie rozprasza, bo odszedł obowiązek ogrodowy. Tudzież przyjemność, bo przecież sama chciałam... Siedzimy sobie do oporu i bawimy się na całego. Widzę, że tego potrzebują, że czerpią z tych chwil pełnymi garściami. A dla mnie to najlepszy w świecie relaks. I cieszę się każdego wieczoru, że mieszkamy w domu, a nie w bloku. Ich dziki śmiech sprowadzałby nam na głowę co rusz natarczywe sąsiadki i narzekania na hałasy.

W chowanego bawimy się najczęściej. Najlepsza kryjówka to ta pod łóżkiem albo w wannie. Mamy też taką dużą, fajną kolorowankę, którą kolorujemy już z drugi tydzień....

I tak bardzo chciałabym życzyć wszystkim mamom więcej luzu, spokoju, odpuszczenia paru spraw, pozostawienia niektórych problemów do samodzielnego rozwiązania. Codziennie uczę się nie rozkładać kłopotu na czynniki pierwsze, nie planować różnych możliwych scenariuszy, nie nakręcać się. Niczym Scarlet O`hara pomyślę o tym jutro i jakoś ostatnio dobrze na tym wychodzę :) Mniej stresu, więcej uśmiechu. Więcej czasu na bycie sobą. I jak miło mi patrzeć na młodą mamę w pełni świadomą macierzyństwa, nie przejmującą się zmienioną sylwetką, tym że dziecko płacze, nie panikującą nad każdą krostką, nie kupującą wszystkich dostępnych gadżetów na rynku, spokojną i cierpliwą.

Długo myślałam jakie zasłonki chcę mieć w jadalni i wreszcie się wyklarowały dlatego postanowiłam się nimi pochwalić, a co tam :))

  Follow my blog with Bloglovin

2 komentarze:

  1. Zasłonki są super :)
    Mi też się tak czasem wydaje, że ludzie pytając "Co tam u Ciebie", chcą usłyszeć, "a jakoś leci" i tak naprawdę guzik ich obchodzi jak jest. Smutne to niestety, bo z jednej strony ma się tylu znajomych, ale ilu z nich tak na serio można nazwać przyjaciółmi...
    A co do magicznych jesiennych wieczorów. Uwielbiam je. Uwielbiam siedzieć wieczór przy książce lub ulubionym serialu, albo porozmawiać, powygłupiać się z rodzinką. Też się bardzo cieszę, że nie mieszkam w bloku :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń